Spiździeliśmy


"Zaczynamy na trzy"

Dałbym jej 10/10. Taka z niej była kobieta. Brałbym bez zastanowienia - mówiłem. Nie ma to jak zgrywać cwaniaczka, co nie? Przyglądałem się tylko z dala. Jak inni z nią tańczą. Jak zmysłowo biodrami porusza. Chciałbym ją bez kiecki, w samych podkolanówkach - fantazjowałem. 

- tańczysz sam?
I bez czekania na odpowiedź złapała mnie za rękę, poruszając nią delikatnie w rytm muzyki, przerywając tym samym płytkie myśli.
- już ni(e)...
- ...(ni)e? Obiecałeś, że przyjdziesz jak się nauczysz.
- Stale jest tragicznie.
- Ale słyszysz już muzykę. Zatańczmy po twojemu, prowadź.

Momentami łapałem się na tym, że wcale jednak nie patrzę na kroki, a na jej piersi. Też niezła była. Ręką za podbrudek podnosiła mi wtedy głowę, słodko się przy tym uśmiechając. Ja natomiast przeszywałem ją wzrokiem. Była dobrą nauczycielką. Ja tylko jakiś taki wycofany. 

- widzisz? Nie przesadzaj. Było w porządku.
- Dzięki.
- Idę na fajkę, idziesz?
- Nie palę, zatańczymy jeszcze?

"Zmiana par!"

Musiałem chwilę odpocząć. Stanąłem więc sam, jak taki looser, pod ścianą i się przyglądałem. Patrzyłem na kapelę grającą swing, na chwilę zainteresowało mnie samo miejsce, spojrzałem na ceny drogiego wina, rzuciłem okiem na kilka samotnych pań. Te też pod ścianą, z nogą na nogę czekały na swojego księcia. Ale książe nie podchodził. Stał tak jak ja pod ścianą na przeciw nich. Zastanawiał się jak zagadać. Wstydził się poprosić do tańca, bo nie potrafi prowadzić, z tego samego powodu też nie flirtuje. Myślał o tym, że ma syf w pokoju, brak hajsu na taksówkę a do domu daleko po drodze zimno. Słabo w tej sytuacji podchodzić. Usprawiedliwień u każdego z nas różnych było mnóstwo. Ja odpoczywałem, być może oni też. Być może. Bo coś mi się wydaję, że po prostu spiździeliśmy. 

"Dobieramy się w pary!"

W odróżnieniu od pewnej siebie skejciary, S. była raczej nieśmiałą studentką. Czerwona sukienka idealnie do niej pasowała. Podkreślała jej duże usta. Kusiła na coś więcej niż tylko sex. Jakoś tak swobodniej tańczyłem. Może to za sprawą spokojniejszej muzyki. A może przy niej byłem bardziej wyluzowany? Sam już nie wiem. Dlaczego tak ukradkiem na mnie zerka? 

- Dobrze tańczysz!
I zaciągnęła mnie na bok, by trochę odpocząć, przerywając tym samym głębsze myśli.
- Tak? Jeszcze niedawno powiedziano mi, że tragicznie.
- No bo... tak jest, nie w rytm trochę i kroki dziwne. Ale tańczysz, jakieś takie flow masz, że jest na luzie. 
- W takim razie jeszcze raz?
- Chętnie.

Co krok byłem bardziej nakręcony. Tak jak wcześniej myślałem, żeby spróbować też z innymi, tak teraz skupiłem się tylko na jednej. Nie podpierałem już ścian. Przypadkiem się udało - inni nie mieli tego szczęścia. Dalej pozwalali zrządzeniu losu sobą kierować. Zamiast podejść i po prostu zapytać zatańczymy? Spiździeliśmy. Skoro tak, to telefon w kieszeni musi Ci wystarczyć. Łatwo mi teraz teraz mówić, skoro tuż przed sobą mam zgrabną brunetkę. Wcześniej też pozwalałem by kobiety tak same siedziały, znudzone już drinkiem. Swoją drogą, to też przecież nie tak, że sprawy nie można wziąć w swoje ręce. Eh. Ci Panowie. Nie podejdą nawet. 

"Szybki szybki..."

Za każdym razem, gdy ktoś inny ją odbił - wracała. Wpadała rozweselona do kółka wykonać kilka tanecznych ruchów, by później porywać mnie dalej do tańca w duecie. Swing unosił jak to ma w zwyczaju. Czas szybciej umykał, serce bardziej biło. Miło było. 

- Jak cie znajdę?
- Przez Kasię. 
- Dasz się zaprosić na kawę?
- Jasne. Napisz do mnie w weekend.

"...wolny wolny"

Wystarczy tylko wyjść do ludzi, a w końcu nadarzy się okazja. Więcej pewności siebie. Bo na tę chwilę wygląda to tak, że w słowie mężczzna brakuje Y. Z jednej strony klubowe samce alfa gdzie jest go za dużo, z drugiej zwiotczałe przyjemniaczki w marynarkach. Przyszli albo zaruchać, potraktować jako worek na spermę albo popatrzeć, marzyć jak cudownie byłoby razem. Chyba przechodzimy jakiś kryzys. Świadczy o tym rosnąca ilość użytkowników Tindera. Opis może i zachęcający. Ale zachowanie na parkiecie? Zostało pod ścianą. Tyle, że u siebie w pokoju, razem z całym syfem. A w głowie poukładane tylko fantazje. Patrzymy na kobietę, która od pięciu minut siedzi przed nami na fotelu, ale żaden z nas nie wychodzi poza fazę wstępnych projektów, zakładających wspólną niedaleką przyszłość. Wybieramy jedną z wielu, niczym towar w sklepie, robimy co swoje a później wypieprzamy z naszego życia. W obu przypadkach jest coś bardzo nie tak. A kobiety na to przystają. W internecie tylko po wszystkim się wyżalą, że prawdziwi faceci to już wymarli. Po czym trafią na jednego z wcześniej opisywanych i stwierdzą skoro tylko to pozostało...

PUF

- Stary... Wiedziałem, że tak bez powodu jej nie odprowadzamy.
- A co? Sama miała dziewczyna iść?
- Nie. Po prostu wiem, że poza tym to bardziej myślałeś o sobie. O tym jak ją wyrwać. Masz chociaż numer?
- Mam. Tańczyła tyle z nami i ja z nią wiele razy, to czemu nie? Wydaje się być genialna.
- Stary... Bo to przez Kasię. Są znajomymi a ona została sama z jakiegoś powodu i do nas dołączyła.
- Poważnie? Ale to nie zmienia faktu, że się umówiliśmy. Nie ważne przecież co było powodem.
- Skumaj. "Przez Kasię". 
- DA?
- Nie da.

Się otrząsnąłem
Obie puściłem. Dlaczego znowu to samo? Dlaczego znowu odnowa?
Powtórka z rozrywki.


Komentarze

Popularne posty