Marley & I


Przed chwilą skończyłem oglądać film Marley & I. Uświadomiło mi to, że najgorsze co może dla mnie być (oczywiście poza choróbskami, smakiem ogórków, gwałtami, krewetkami, zdradą, staruszkami za kółkiem, tęsknotą i tak dalej i tak dalej) są pożegnania. W jakiejkolwiek formie by one były. Nie cierpię się żegnać. Jakoś tak się stało w moim życiu, że nie miło tego typu sytuacje wspominam. Często trzeba było odprowadzić kogoś na peron, lotnisko, przystanek, cokolwiek, a potem czekać tydzień, dwa albo dłużej. I nie wiesz kiedy ta osoba wróci. Stąd też w nawiasie ta tęsknota. Mówisz: Do widzenia! I co? Tyle? Nie da rady już kogoś uścisnąć, zobaczyć jak się śmieje jeszcze raz właśnie teraz. A jeśli to właśnie teraz tego najbardziej potrzebujesz?




To bym właśnie zrobił. Zniszczył wszystkie pożegnania. Przestrzelił na wylot najlepiej. Tak okrutnie i jak one nas nachodzą - z zaskoczenia zazwyczaj. Bardzo źle wspominam każde rozstanie, czy to chwilowe czy nie, a naprzeżywałem się tego dosyć sporo. Rozstanie z kimkolwiek mnie zasmuca. Ostatnio trafiłem jakimś cudem na dworzec kolejowy. Tak zupełnie przypadkiem. W pociągu tuż przy oknie siedziała dziewczyna. Uśmiechnąłem się, odwzajemniła i odjechała. Niby obca osoba, ale posmutniałem, bo od razu przypomniały mi się poprzednie odjazdy. To już się nawet zawsze źle kojarzy! A jak wpadnę w paranoję i nawet wyrzucając słoik po nutelli będę płakał z rozrzewnieniem?
Oby nie-e. Oby do tego nie doszło.




Archive - Goodbye


PS: Film był dobry.

Komentarze

Popularne posty