Alternatywny świat cz.2


Wracam do mieszkanka. Jestem bardzo głodny, brzuch wręcz zasysa mi język i migdałki. Do tego wszystkiego już na klatce schodowej czuję, że ten bardziej rozgarnięty współlokator (jeśli chodzi o gotowanie), upichcił coś smakowitego, bo zapach niesie się aż do przystanku autobusowego obok.
Dzień dobry! Wrócił Wasz ulubiony kolega!
 Odpowiedź ścięła mnie z nóg.
O to świetnie, bo zrobiłem nam spaghetti.

NIEMOŻLIWOŚCI SIĘ DOCZEKAŁEM. Spełniła się wizja z poprzedniego wpisu tej serii. Wychodzi na to, że ten drugi Patryk Mikołaj Jagielski, który żyje sobie gdzieś tam równolegle, musi samemu męczyć się z robieniem obiadu, ponieważ ten inny Bartas leży do góry dupą i udaje chorego w oczekiwaniu na jedzenie pod nos. Ha! Dobrze Ci tak tamten Jagielu! To ja tym razem mam lepiej.
Chociaż... nawet trochę mi go żal. Przecież to niby ja. I to skłania mnie do pewnego przemyślenia.

Gdybym w alternatywnym świecie miał brata bliźniaka? Pierwszy odruch - musiałbym powstrzymywać chęć morderstwa. Znam swoje wady i wiem, że wolałbym sobie oszczędzić zbędnych nerwów i rozczarowań. Po tej chwili zawahania, kiedy ostatecznie zlitowałbym się nad bratem, uznałbym, że przyszłość może być bardziej kolorowa.

Wirtuoz painta przedstawia: ja i mój brat bliźniak. 

Zdecydowanie bardziej kolorowa. Pierwsze co mi przychodzi do głowy to wkręcanie ludzi. Takie pozytywne trollowanie. Wstępny pomysł jaki bym zrealizował - podchodziłbym do dziewczyn z mniej więcej takim tekstem: Jeśli do siebie nie pasujemy, to ja z przyszłości przeniosę się w czasie i dam sobie w twarz. I wtedy zza rogu wybiegałby brat bliźniak z krzykiem: To nie ta! I delikatnie po ryju. Tak by było przynajmniej ustalone, bo znając siebie, przyłożyłbym z całej siły. Kolejne wkrętki na pewno miałyby motyw teleportowania. Coś w stylu akcji: Jestem z dziewczyną na randce w restauracji i mówię, że idę do toalety się teleportować, bo zapomniałem wziąć dla niej specjalnej niespodziewanki. I za 30 sekund od zniknięcia, drzwiami do restauracji wchodzi brat bliźniak z wielkim bukietem kwiatów. Coś cudownego!

Mam nadzieję, że Mikołaj (przyjmijmy, że ja jestem Patryk) byłby jednak trochę inaczej uzdolniony. Na przykład lepiej dawałby sobie radę z przedmiotami ścisłymi, w przeciwieństwie do mnie. Mógłbym go wykorzystać do pisania jutrzejszego kolokwium z logiki. W ogóle to gdybyśmy byli na tych samych studiach, pewnie co chwila byśmy wymieniali się zajęciami. Spore ułatwienie. Tak samo jeśli chodzi o punkty karne za nieprzestrzeganie przepisów drogowych, czy zmian w pracy jeśli jeden z nas by zaniemógł. Dużo jest tego typu zalet.

Można by się razem zawsze sportować, powygłupiać, uczyć i wiele innych. Mało kiedy odmawiałby mi prawdopodobnie czegokolwiek. Świetna sprawa. Są i za to wady tego wszystkiego. Zrzędziłby mi nad uchem gdyby tylko złapała go nuda. Nie dałby mi spokoju, kiedy wypadłoby coś konkretnego. Kłótnie byłyby masakryczne! Uparty, chamski, ekstrawertyczny, nie przyjmujący zdania innych cwaniaczek. Do tego inteligenty ;)

Przebrnąwszy przez te przemyślenia i jeszcze kilka dodatkowych, sam nie wiem czy bym chciał na tą chwilę brata bliźniaka. Takie trochę niby jo, ale niby ni. Toż jak już by był, jakoś dałoby radę razem żyć. No co zrobić. Ale tak jak jest, jest dobrze. Ten wymyślny alternatywny świat jest ciekawszy, choć niekoniecznie lepszy.


Komentarze

Popularne posty