Postapo





Zacząłem czytać "Metro 2033". No w końcu! Od samego początku przypadło mi do gustu, tym bardziej, że uwielbiam klimaty postapokaliptyczne. Polecam każdemu kto lubi czytać o zagładzie świata. Miałem okazję stworzyć fabułę do gry na ten temat czy ze znajomymi "wcielić się" w tego typu eRPeGi. Staram się obracać w tych motywach w jakikolwiek sposób. Filmy, książki, gry, opowiadania, sztuka itp. Przyszedł więc czas na moje własne COŚ. Wstęp do książki? Nie nazwałbym tego tak. Zalążek mojej własnej wizji - o, to chyba najlepiej pasuje do tego co Wam zaraz przedstawię.

Na początek nieco o bohaterze. Generalnie przedstawiłbym go podczas rozkręcania treści, ale raczej nie planuję nic szerszego, zatem do dzieła w ten sposób. Później już krótka historyjka. Całą akcję umieściłem w uniwersum Neuroshimy.

***

Eryn jest postacią, która żyje samotnie. Odrzuca wszystkich, bo wie, że nikomu nie można w tych czasach ufać. Prawdopodobnie najłatwiej kochałoby mu się psa. Jedyną osobą do której darzy jakikolwiek szacunek i może nawet przyjaźń jest Koksu. Głównymi celami w życiu bohatera, jest przede wszystkim przeżyć, przewyższyć umiejętnościami przyjaciela i pokochać kogoś. Tęsknota za uczuciem czegoś innego niż strachu to coś zupełnie normalnego w świecie pozbawionym dobra i miłości. Eryn jest już zmęczony tym wszystkim i marzy o czasach bez wojny. Niestety zdaje sobie sprawę, że to nie możliwe. Gdyby tylko jednak trafiła się jakaś szansa, by poprawić byt na ziemi styranej już bombami - zrobiłby wszystko. Za nikogo nie oddałby jednak życia. Nawet za Koksa, bowiem kiedy byli młodzi, powiedzieli sobie, że zwyczajnie nie warto, i w takim przypadku normalne jest być egoistycznym. Niektórzy po prostu mają pecha. Taka była umowa. Nie żyje niestety nikt z jego rodziny. Takie to klasyczne... Wychował się w obozie Posterunku. Przyzwyczajony jest więc do ciągłego przemieszczania się. Rodzice byli zwiadowcami, w związku z czym doskonale znali się na terenoznawstwie. Tego co potrafi, nauczył się od nich, od wojskowych z obozu, od Koksa i przede wszystkim nauczało go własne doświadczenie, a zdążył już przeżyć wiele. Jak to się mówi? Jak umiesz liczyć, to licz na siebie - jego główne motto. Nie został ze swoimi, bo stracił wiarę w wygraną z maszynami. Poza tym, ludzie zdziczeli. Tego nie da się już naprawić. No i do tego nie tolerował jajogłowych zajmujących się technologią. Uważał, że to przez takich jak oni zaczęło się to piekło. Tęskni za tamtymi spokojnymi i normalnymi czasami, bo było wtedy beztrosko. Jednak liczy się chwila, i to w tej normalności, którą zastał teraz, trzeba się odnaleźć.




Tak jak się spodziewałem. W knajpie pełno ludzi, a większość z nich to fałszywe sukinsyny, które bez przerwy kombinują jak się wzbogacić. Nie znoszę tego, jednak mimo wszystko wolę zjeść coś w miarę przyzwoitego, niż kolejny dzień wmuszać w siebie szczury i suchary. Od momentu kiedy wszedłem do tej speluny, każdy ukradkiem na mnie spogląda. Fakt faktem - nie wyglądam normalnie jak na tą okolicę. Do tego jestem nowy, i rzadko się tu widuje osoby z wielką snajperką na ramieniu. Niestety nie byłem w stanie zmieścić jej do mojego skórzanego plecaka. Po ostatnim zleceniu jest on wypchany po brzegi. Zaskoczeniem może być dla nich też to, że przypominam ludzi z Posterunku, a to przecież tak daleko. W sumie to się nie dziwię. Mało kto ma na sobie czarne opinacze, moro spodnie, kurtkę i czapkę. Zapewne już podejrzewają mój powrót z wyprawy ubabranej krwią. Wokół mnóstwo szumowin chętnych poderżnąć mi gardło, byleby odebrać mi spluwę. Niech tylko spróbują. Od małego uczono mnie by nikomu nie ufać. Rozglądam się po ludziach, i już wiem, który z nich może stworzyć zagrożenie. Patrzę mu prosto w oczy. Nie boję się typka. Na każdego przyjdzie czas, a jak umierać to przynajmniej z honorem. Na szczęście miał trochę oleju w głowie i odpuścił sobie gierki na śmierć i życie.




Rudera wyglądała jakby niedawno doszło tu do strzelaniny. Nawet mnie to nie dziwi. Pewnie ktoś powiedział coś nie tak i od razu go sprzątnęli. Podchodzę do baru, żeby zaspokoić pragnienie. Obok mnie natychmiast siada jakiś szemrany gostek. Byle się zbytnio nie przypieprzał.
- Stawiam.
Patrzę na niego pewnie, z tym samym wyrazem twarzy jaki przybrałem od wejścia do lokalu. Im mniej emocji się zdradza tym lepiej.
- Czego chcesz?
- Informacji spoza ruin.
- Warte są więcej niż te szczyny. - A trzeba wiedzieć, że za jakiekolwiek informacje można było żądać niezłej sumki.
- A głowę jak wysoko sobie cenisz cwaniaczku?
Sprawnym i silnym ruchem łapię go za szmaty i przyciskam łeb do barowego blatu. Cała "karczma" nagle zamiera. Głowy obróciły się w nasza stronę, by patrzeć jak potoczy się dalej ta akcja.
- Zabiłem kilka dni temu takiego jak Ty. Jego głowę wycenili na 200 gambli. Twoja niestety jest mniej warta.
Facet się poszczał. Puściłem go. Kiedyś mi ktoś powiedział, że gówna się nie tyka. Reszta ludzi, przyzwyczajona już do takich sytuacji, wróciła do swoich zajęć. Poza typkiem w kącie. Poza tym, który tak mi się przyglądał na wejściu. Czuję, że na tym się nie skończyło. Ma tu władzę, bo po incydencie kilku podobnych do niego obróciło swoje puste łby w jego stronę. Ten tylko skinął i dali sobie spokój. Czym prędzej zamówiłem żarcie i wodę. Zjadłem, posiedziałem jeszcze chwilę w spokoju, wyszedłem. Gangster - przywódca stał za rogiem knajpy i zawadiacko podrzucał zapalarę Zippo. Dziany facet.
- Nie panikuj... mam dla Ciebie zlecenie.
Uff. Na szczęście okazało się, że potrzebuje pozbyć się jednego z wrogów. Zapłacił z góry w amunicji o którą tak ciężko w dzisiejszych czasach. Obstawiam, że to jeden z tych, co nie lubią gdy się ich oszukuje, a jak już się to zrobi - ściga, dopada i powoli, boleśnie zabija. Pewien siebie właśnie dlatego zapłacił od razu. Mam dość rozumu, by tego nie robić, a on to doskonale wiedział. Z reguły odmawiam szemranej roboty, ale trafiło się na psychola z wpływami.




To jeszcze nic. Bywały trudniejsze sytuacje. Pamiętam jak dwa lata temu znalazłem się w podobnej dziurze. Chyba niedaleko Hegomonii, bo powietrze wręcz ociekało brutalnością. Tam nie zwracają uwagi na to jakiej jesteś płci. Właściwie to niczym się nie przejmują. Zabijają się na okrągło i bez przyczyny. Facet złapał laskę za włosy i cisnął nią o asfalt. Musiała mu podpaść. Pewnie nie chciała się grzmocić za darmo. Koleś się nie cackał. Okładał ją aż ta splunęła mu w twarz krwią. Odważna była. I głupia. Wytargał ją na główną ulicę, a ja wiedziałem już, że za chwilę zostanie z niej tylko nędzny ochłap skóry. Takie rzeczy się zdarzają. Gdybym się za nią wstawił, cała reszta jego bandy rozwaliłaby mnie nim zdążyłbym powiedzieć: Moloch to kupa złomu. Ręka, noga, mózg na ścianie. Dziewczyna musiała umrzeć. Jakby coś miała w tej pustej łepetynie, to pewnie by przeżyła. Z drugiej strony, zachowała do końca resztki człowieczeństwa. Jedyne co mogłem w tej sytuacji zrobić, to zadbać o zemstę. Wpakowałem więc w każdego po kulce z odległości paruset metrów i po sprawie. W tym świecie nie ma co nadstawiać karku za innych. To się nie opłaca, a ja wolę jeszcze pożyć.




- Czego tu szukasz?
- Przyszedłem po Twoją głowę.
Nastała grobowa cisza. W zasyfiałym baraku  nie dało się słyszeć nawet najmniejszego szelestu. Patrzyliśmy tak na siebie wpatrzeni dziko w oczy. Żaden nie śmiał drgnąć. W pewnej chwili niski, umięśniony mężczyzna uśmiechnął się i pewny siebie powiedział:
- Nie dałbyś rady.
- Dużo się zmieniło od naszego ostatniego spotkania.
Nie wytrzymałem. Roześmialiśmy się równocześnie i uścisnęliśmy koleżeńsko. Koksu to mój najlepszy i jedyny przyjaciel. Znam go już dobre 10 lat. Tylko jemu w tym podłym środowisku mogę zaufać. Poznaliśmy się podczas bijatyki niedaleko Detroit. Nie pamiętam już o co poszło. Wiem tylko, że przyłożył mi w pysk tak mocno, że przeklinałem jeszcze przez trzy kolejne dni. Skubaniec ma parę w łapie. Tak jak i ja jest snajperem. i to nie byle jakim. Większość nauczył mnie on. Jego rodzice walczyli z molochem, dopóki maszyny nie spaliły ich żywcem. Moi rodzice nie mieli takiego szczęścia. Podpadli kiedyś gangsterom rozwalając ich przywódcę. Byli zwiadowcami. W każdym razie byli za to ścigani, a że znali się na terenie i różnych sztuczkach, to załatwili oprawców pułapką. Reszta ich jednak dopadła. Podobno byli torturowani przed wszystkimi w okolicznym miasteczku. Czekałem na nich 2 tygodnie ale nie wrócili. Miałem wtedy tylko 15 lat. Od tamtej pory żyłem na własną rękę. Dopóki nie spotkałem Koksa. Jest dwa lata starszy. Skurczybyk miał to szczęście, że urodził się wśród żołnierzy i naukowców. W końcu uznał wygraną maszyn jeszcze przed zakończeniem bitew (a trwają one do teraz), i zdecydował się na ucieczkę jak najdalej od nich, co by i jego nie spalili. Po wspomnianej już wspólnej bijatyce podszedł do mnie i przeprosił. Zrobiło mu się mnie żal. Dziwna sprawa. Spotkać kogoś takiego graniczy z niemożliwością. Byłem pewien, że przylazł wpakować mi kulę w łeb. Jak się później okazało - mieliśmy ten sam cel. Jeden jedyny. Nie dać się zabić. A przy okazji obaj lubiliśmy adrenalinę. Zaczęliśmy się bawić w zabijanie. Oczyszczaliśmy świat ze zwyrodnialców a przy okazji mogliśmy z tego żyć. Jakoś rok temu jednak przyjaciel został poważnie zraniony i nie ściga już sukinsynów by rozwalać im głowy. Aktualnie siedzi z dupą w miejscu i handluje dosłownie wszystkim. Od bzdetów po informacje, zlecenia i uprzykrzanie komuś życia.
- Po coś tu przylazł? Nie wiesz, że takich jak Ty tu nie lubią?
- Zobaczyć Twoją mordę. Byłem niedaleko a muszę gdzieś przenocować. Na zewnątrz roi się od pieprzniętych i bezwzględnych patałachów. No i się stęskniłem, nie mogę?
- Boisz się śmierci?
- Przecież wiesz, że nie. Ale wolę jeszcze pożyć. Muszę też zdążyć pokazać kto tu jest lepszy cwaniaku. To co, nie przenocujesz przyjaciela?
- Chyba sobie kpisz. Zobaczymy...
- Jak Ci się żyje?
- Chujowo ale stabilnie. Przygarnąłem psa, więc się nie nudzę. Niedługo będę mógł normalnie chodzić. Zamierzam się wybrać na rzeź mutantów. Zabierasz się ze mną?
- Zobaczymy...
- Toż pewnie, przenocuję Cie zgrywusie!
- A zatem w to wchodzę.




Koniec. Mam nadzieję, że dotrwaliście do samego końca, a pewnie nie łatwo było. Rekordowo długi post chyba. Się wkręciłem no. Czekam na opinie, bo zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele jest do poprawy.





Komentarze

  1. Bardzo fajne. Wymaga pewnie odrobiny doszlifowania, ale czyta się nieźle.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty