A ja daję...



...na WOŚP. A co. Mimo całego szumu i oczernień. Mimo zeszłorocznego rzucania błotem i nerwówki. Mimo ciągania się po sądach i niesprawiedliwych kłamstw. Wrzucam do skarbonki, udzielam się, działam i jestem z tego dumny. Daję na WOŚP i każdy powinien się dołożyć.

Wyżej widzicie screena z internetowej akcji orkiestry. Nie chwalę się, a raczej zachęcam. Jeśli ktoś jeszcze nie pomógł, może w ten sposób. Zdarza się, że zwyczajnie nie ma się siły, czasu, akurat drobnych w kieszeni, więc sztab Jurka Owsiaka wychodzi takim osobom na przeciw.

https://wspieram.to/wosp/?show_project=701&lang=pl

Wchodzimy w link, i wybieramy sumę, którą chcemy podzielić się z dziećmi i seniorami, bo to dla nich zbieramy w tym roku. Hasło przewodnie brzmi dokładnie tak: "Dla podtrzymania wysokich standardów leczenia dzieci na oddziałach pediatrycznych i onkologicznych oraz dla godnej opieki medycznej seniorów."


***

Jak tak można się pytam, że ludzie osądzają głównego organizatora i wielkiego człowieka czynu?! Czy Wam się ludzie już pojebało? Śledziłem przebieg tych wszystkich chorych akcji, i aż mi się smutno za nasze społeczeństwo robiło. To samo jeśli chodzi o woodstockowe stereotypy i oszukańcze wymysły. Niechby i nawet brał z tych zebranych załóżmy 50 milionów złotych aż 80%. Według mnie - należy się. Jak nie chcesz, to zwyczajnie nie dawaj, nikt Cie przecież do tego nie zmusza. Ludzie mający w tym kraju podobny budżet, często nawet nie kiwną palcem żeby było komuś lepiej. Pielęgniarki zarabiają 3 tysiące a Owsiak 20 tysięcy? I bardzo dobrze! Rozdał miliony dla chorych. Choćbym nie wiem jak się starał, i 99% naszego społeczeństwa też, nie jestem w stanie osiągnąć tyle co Jurek. A jeśli komuś się to nie podoba, niech zwyczajnie podpisze jakieś specjalne oświadczenie, że nie chce, by jego dziecko leczono sprzętem zakupionym przez WOŚP, tudzież nie ma dziecka leczyć osoba szkolona przez Orkiestrę lub mająca coś z nią wspólnego. Ciekawe czy jak dzieciak będzie umierał, to też tak będą Ci oczerniający myśleli. W tym roku już znowu to samo...

Typowe polaczki. Jak ja nie mam, to inni też nie mogą.

***

Dzisiaj finał. Uzbieraliśmy na tę chwilę (23:59) aż 16 962 823 i to bez podliczania z licytacji, sklepów, skarbonek (wszystkich) i tak dalej. Sporo tego, ale oczywiście im więcej tym lepiej. Osobiście również się trochę dołożyłem. Nie wiele, ale jednak. Uważam, że inicjatywa co roku obowiązkowa, nawet jeśli, nie daj Boguś jeśli istniejesz, zabraknie Jurka.

Krótka relacja z Poznańskiego finału. Jak to wyglądało u mnie? No powiem szczerze, że w tym roku Poznań się nie popisał. W dużej mierze niestety z przyczyn niezależnych. Pogoda się zepsuła, i wicher wiejący w porywach do 100 km/h nawet, przeszkodził w rozstawianiu wielkiej sceny. Większość została odwołana ze względów bezpieczeństwa. Stwierdziłem jednak z przyjacielem, że jadę i tak zobaczyć co i jak. Doskonały wybór! Wpierw jechałem autobusem. Zmęczony po pracy, by zdążyć na światełko do nieba. Udało się tak na styk, bo pierwsze fajerwerki oglądałem jeszcze w autokarze. Przy okazji, opierdolił nas Pan kierowca. Inaczej tego nazwać nie można. Narzucał się bluzgami i przekleństwami, że mamy mu nie zasłaniać widoczności, i że placu widokowego w autobusie nie ma. A wystarczyło powiedzieć z kulturą, że nic nie widzi, to byśmy nawet przeprosili, a tak to odpłaciliśmy się pięknym za nadobne. No co zrobić... Zasłużenie.

Kiedy dalej strzelano fajerwerkami, byliśmy już na zamkowym dziedzińcu i podziwialiśmy. A było co, a było z rozmachem. Później reggae koncert na auli. Yelram - świetnie grali, przednia zabawa. Skocznie i zachęcająco na... opalanie się. Bo to taki słoneczny koncert był ;) Niestety szybko się skończyło, więc należało to skomentować i dalej celebrować. Udaliśmy się na piwo do pub'u, a tam przypadkiem kolejny koncert. A właściwie to jam session w stylu szkocko-irlandzkim. No tak mi się spodobało, że szok. Do czego zmierzam? Do tego, że mimo braku chęci i sił, spontaniczne przygody są najlepsze i często bardzo udane. Polecam stosować w życiu!

Wracając do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wirtualne serce, o którym wspominam wyżej, ruszyło rok temu. Uzbierano wtedy 31 tysięcy złotych od 862 osób. W tym roku już jest 2655 ludzi chętnie dzielących się dobrem i całkiem spora sumka. Wy macie jeszcze 23 godziny, by dołączyć do tego grona. Ten kto oczekuje jakiejś formy nagrody, otrzyma podziękowania i dyplom. No i Woodstock! Już się nie mogę doczekać... Chociaż bardziej traktuję to jako pewien miły dodatek, niż "zapłatę" za symboliczne kilkanaście pln. Wlepaserducho naklejona.

Ciśniemy na życie razem z WOŚP!

Siema!


Komentarze

Popularne posty