Let Me Out




Kojarzycie gry typu Escape the room? Zostajecie uwięzieni w pokoju i musicie z niego uciec w określonym czasie. Nie jest to jednak tak łatwe, bo organizatorzy sprawnie utrudniają wyjście, poprzez przeróżne zagadki logiczne. Tak się akurat złożyło, że miałem okazję wziąć w tym udział.

Jak to wyglądało?

Oczywiście wszystko zaczęło się od szaleńczego wyścigu ze samym sobą. Jak zwykle byłem spóźniony... Trzech kumpli z którymi 20 minut później miano mnie zamknąć, już czekało na miejscu. Szczęśliwie komunikacja miejska tym razem mnie nie zawiodła, i zdążyłem pojawić się na miejscu minutę przed czasem. Gdybym nie zdążył, pocałowałbym tylko klamkę. Ćwiczenie w sam raz na dobry początek.

Wchodzę do pokoju i pierwsze co rzuca mi się w oczy to klimat z PRLu. Stary tapczan, po środku drewniany stół nakryty ceratą, obok fotel z charakterystycznym gierkowskim materiałowym obiciem, na kredensie radio Unitra, na ścianach czarno-białe fotografie i obrazy, za szkłem mnóstwo kryształowych literatek, na półkach pożółkłe książki, porcelanowe wazony, telefony na korbkę. Całość upiększał ogromny dywan i ocieplał wielki piec kaflowy. Klimatu dodawała polska muzyka z lat 70. Jedyne co tu nie pasowało, to nowoczesna kamera oraz licznik wskazujący upływ czasu. Zostało: 44.59.59

Strategia była względnie prosta. Obmacać co się da, byle tylko jak najszybciej znaleźć jakieś wskazówki. Dotknąć, obadać, poszukać. Pierwsze co - zdjąłem obraz, a jako że nie zdążyłem nawet zerknąć na regulamin, od razu dostałem o.p.r od chłopaków.

Nie tykaj tego, bo wyjebią nas zanim w ogóle zaczniemy!

Tak minęło sporo minut. Zanim zebraliśmy wszystkie znaleziska i myśli, zanim zaczęliśmy dostrzegać jakiekolwiek logiczne rozwiązania, zdążyliśmy już załamać się nieco ogromem i poziomem wykonania zagadek. Walczyliśmy jednak uparcie do samego końca.



Jak to odczuwałem?

To były zdecydowanie jedne z najszybszych 45 minut mojego życia. Nawet się nie spostrzegłem, kiedy zegar wskazywał ostatnie 10 minut. Emocje sięgały zenitu, bo przecież zostały nam jeszcze dwie kłódki i sejf, a za cholerę nie wiedzieliśmy co może oznaczać fotografia z patykiem w wazonie...

Jak nie uda nam się wydostać, to wyjdziemy na głupie cioty.

Szczerze mówiąc, to gdyby nie jedna mała podpowiedź  (uczestnikom przysługują dwie), nie jestem pewien czy udałoby się nam wydostać. Uwierzcie, to żaden wstyd. To wręcz konieczność.

Tęga rozkmina - 7 minut - mózg paruje od wysiłku - 5 minut - mało co nie eksploduje od natłoku pomysłów i alternatywnych rozwiązań - 3 minuty - jest! Kolejno: wytrych do skrytki, rozwiązanie do tajemniczych telefonów, łamigłówka dająca kod do sejfu, w którym znajduje się klucz by wydostać się z pokoju. Zagadka zajmuje nam jednak ostatnie cenne chwile i to zatrważająco skutecznie. Minie 30 sekund - przegramy.

Uwierzycie lub nie, ale udało nam się wyjść. Akcja niczym z filmu. W ostatnich dziesięciu sekundach mózgi zaczęły pracować tak wydajnie, że czas jakby spowolnił. Nie liczył się zupełnie. Nic nie miało wtedy prawa przeszkodzić naszej koncentracji. Udało się! Kiedy zegar wskazał dziewiętnastą sekundę, my już staliśmy uśmiechnięci z otwartymi drzwiami. A ile było przy tym krzyków i nerwów. Ile było przekleństw i bluzg. Determinacja 100%

Bardzo chciałbym opisać więcej szczegółów. Działo się na prawdę wiele. Wszystko to same ciekawe i zabawne sytuacje. Nie mogę Wam jednak zepsuć zabawy udzielając szczegółów, które mogłyby zniszczyć sens całego przedsięwzięcia. Każdego zachęcam do tej formy spędzania czasu. Inne, interesujące, śmieszne, mądre. Pod spodem wklejam link do strony z Polską edycją programu. Tam znajdują się wszelkie informacje co do ceny oraz miejsc gry. Mały zachęcający trailer i nasze wspólne zdjęcie też jest poniżej.



Wszystkie zdjęcia, filmy i loga czerpałem z oficjalnej polskiej strony Let Me out:

http://letmeout.pl/

Trailer:




Komentarze

Popularne posty