Gdzieś w świecie mocno przesadzają




Już mi się ten post nie podoba. Psują go te paskudne stopy. Nie mogłem jednak wkleić zdjęcia z ukrzyżowanym filipińczykiem. Dzisiaj znowu będzie coś związanego z Kościołem. Wiem wiem. Święta są, czas radości a ja tu tak poważnie i ciężko. Na głupoty jeszcze będzie czas.

Słyszeliście kiedyś o krwawym rytuale krzyżowania ludzi na filipinach? Co roku w jednej z małych wiosek gdzieś tam daleko na wschód, dziesięciu niespełna rozumu facetów przybija się do krzyża. Według mnie Ci mężczyźni przesadzają. Nie chciałbym nikogo oceniać, bo robią to z głębokiego przekonania, że odkupują swoje winy. Taka wiara po prostu i jej paradoks. Co ciekawe, kościół katolicki tego zabrania. W sumie całkiem słusznie, nawet mnie to nie dziwi. Skąd więc wzięło się to niepoprawne przekonanie? 

Co w ogóle trzeba mieć w głowie, żeby w to wszystko uwierzyć? Gdzie rozsądek, logika i ogólnie zdrowy rozum? Bo coś musi być nie tak. 

Podobno tylko szczęśliwy człowiek jest w stanie przeżyć ukrzyżowanie. Takie jest założenie. Dziwne stwierdzenie prawda? Przecież to nie zależy od wiary. Niewierzący też może być zadowolony z życia i przeżyje. 

Filipińczycy twierdzą, że bardziej zbliżają się w ten sposób do Jezusa. Ciekawa sprawa. Oto dowód na to, że gwóźdź w dłoni czyni nas bardziej boskimi. A czy nadmiar żelaza w organizmie nie jest szkodliwy?

Na tym jednak nie koniec. Oczywiście nie brakuje też noszenia miesiącami własnego krzyża i biczowania. Podpada mi to pod masochizm. Chcesz pokutę odpuszczającą wszystkie grzechy? Daj sobie przyjebać z bata. 
A co.

Wśród krzyków bólu i cierpienia, wśród błagania o wybaczenie i odkupienie, słychać rozochocony tłum gapiów. Jakby to było widowisko godne oglądania z radością. Do miasteczka San Pedro Cutud rokrocznie przyjeżdżają turyści, którzy wiwatują podczas przybijania ochotników do krzyża. I tak się zastanawiam, kto tu jest bardziej... popierdolony nienormalny? Tak, to chyba dobre słowo.

Jak w ogóle można jechać na takie widowisko i jeszcze wiwatować? Robią to na własne życzenie, ale żeby traktować to jako show? 

Najbardziej rozwaliło mnie zdanie przeczytane na jednym z portali sprawozdających relację z wydarzenia. Może inaczej. Bardziej mam tu na myśli fakt a nie samo zdanie napisane przez jakiegoś tam dziennikarza. Filipińczycy są przekonani, że ofiara ukrzyżowania ma moc odkupienia win, a nawet uzdrowienia. No rzeczywiście. Zdarta skóra z pleców i kolce w czole sprawią, że będzie się zdrowszym. O całe litry krwi mniej. Brudnej krwi.

Do miasteczka wraz z tłumami bezmózgich obserwatorów, przyjeżdżają fotoreporterzy. Dla tych znowu nie liczy się nic innego jak tylko dobrze wykonane zdjęcia. Idealne ujęcia, by internet i media też mogły sobie pooglądać. Żeby zarobić chociaż trochę pieniędzorów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że właśnie tym najbardziej brakuje kultury. Podobno dochodzi do takich sytuacji, że podczas samego aktu ukrzyżowania, ci krzyczą by wbijać gwoździe z większą brutalnością. Szybciej! Przybijaj! Hołota. 

Okazuje się również, że główny organizator drogi krzyżowej, samemu nigdy nie brał w niej udziału. Zachęca innych, sam biernie się przygląda. Psychosadysta. Ma duży sentyment do spełniania ofiar. Kościół ostro to krytykuje, traktuje to jako "wypaczenie wiary". Co jednak w tym wszystkim dziwne, do miasta i tak przyjeżdżają księża z całego świata. Żeby zobaczyć, nie mieszać się. Dobrze, że mądrze o tym później mówią. Wypowiedź jednego z nich:

"Zagubił się zupełnie wymiar duchowy święta, to przerodziło się w spektakl, dla zadowolenia i chęci popatrzenia widzów" - mówi biskup Deogracias Iniguez.

I podczas kazania przestrzegają przed tego typu czynami. Chociaż tyle mogą zrobić.

Filipiny - piękny kraj, dziwne społeczeństwo.



Komentarze

Popularne posty