Superbohaterzy istnieją




Kiedy miałem sześć lat, mama nauczyła mnie czytać. Wszyscy nauczyciele mówili, że to ogromny błąd, bo przeszkadzałem innym dzieciakom w zerówce. Zamiast nauki, ja psociłem się bo męczyła mnie nadpobudliwość. Nauczycielka w tym wypadku dawała mi do czytania przeróżne bajki. Wtedy zaczęła się moja przygoda z bujaniem w obłokach. Poznałem Króla Bula, Szewczyka Dratewkę i nawet Harrego Pottera. Stali się oni moimi bohaterami. Wzorami do naśladowania. Chciałem przezwyciężać zło czarami, być tak sprytnym jak młoda księżniczka, córka Króla, którego nękał ból zęba czy marzyłem o tym by być odważnym niczym tytułowy Szewczyk.

Mama od początku mówiła mi, że to niestety nie możliwe, bo to przecież tylko wymysły autorów. Wtedy przestałem wierzyć w superbohaterów. Nie zniszczyła mi tym dzieciństwa. I tak było jak z bajki. Uświadamiała mi to powoli, stopniowo i łagodnie, tak abym nie stracił całego zapału do zabawy nowo nabytą umiejętnością. Przez następne lata, właśnie dzięki mamie, kiedy czytałem fantastykę szukałem podobnych wzorców w życiu rzeczywistym.

Pierwszym moim ideałem był piłkarz Inzaghi. Grał w moim ulubionym klubie, a ja chciałem strzelać tyle goli co on. Na szczęście szybko przeszła mi fascynacja jego osobą. Później zapragnąłem życia jak Kurt Cobain. Wchodziłem w okres buntowniczego dojrzewania. Porzuciłem wtedy czytanie na rzecz muzyki i gry na gitarze. Mama cierpliwie przyglądała się moim wybrykom, często starając się interweniować. Zdarzało się, że widziałem jak przeze mnie płacze, starając się to ukryć. Kiedy to obserwowałem, natychmiastowo starałem się być lepszym synem. Mimo wszystko nie byłem złym dzieckiem. Po prostu się stawiałem, bo przecież trzeba było robić wszystkim na przekór. Mama uczyła mnie wtedy dokonywania właściwych wyborów, wierzenia w siebie i swoje możliwości. Walki ze słabościami. Cały czas pokazywała mi, że mogę więcej. Ja, niczym ślepiec, nie dostrzegałem tego wszystkiego. Dalej szukałem bohaterów gdzieś daleko, nie dostrzegając ideałów obok mnie. Krótko po szesnastych urodzinach pierwszy raz spróbowałem czym jest alkohol. Poniosło mnie wtedy szaleństwo młodych lat. Piłem bardzo mało - poważnie, ale jednak. Takie już życie końca gimnazjum... Rzadko przebywałem w domu dostarczając mamie nie lada powodów do zmartwień. Na szczęście wcześniej zostałem nauczony przez nią samodzielności i nieco rozsądku, dzięki czemu dzisiaj nadal mam się dobrze.

Dopiero długo później odkryłem jak wielką mentalnie osobą jest moja mama. Zacząłem to doceniać, bardziej szanować. Zwracałem uwagę na to co radzi, kierując się jej dobrym sercem i doświadczeniem. Nigdy nie wierzyłem w superbohaterów. Żaden marveloski wymysł mnie nie przekonywał. Dalej marzę o życiu chociażby Legolasa albo nawet Rincewinda, jednak wiem, że prawdziwą superbohaterką godną naśladowania jest moja własna mama.

To dzięki niej między innymi, dziś jestem kim jestem. Nauczyłem się być pewnym siebie, wierzyć w swoje umiejętności, wymagać więcej. Nawet jeżeli sam czasami zwątpiłem, mama dawała mi porządnego kopa motywacji. Stałem się też uparty w dążeniu do marzeń. Dzięki temu, że powtarzała mi od dzieciaka, że jak już umiem liczyć, to zawsze mam liczyć na siebie, stopniowo osiągałem wymarzone cele. Zawdzięczając to nie tylko sobie ale i jej naukom.

Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dobrą jesteś osobą.

Wszyscy moi znajomi lubili z Tobą rozmawiać. Doprowadzałaś ich do uśmiechu, a mało której mamie się to udawało. Pamiętam jak przychodzili do mnie, a gadali nie ze mną tylko o mnie. Właśnie przez Ciebie. A to wielka zaleta.

Mimo wszystkich trudów zawsze potrafisz odnaleźć dobrą stronę. Pokazujesz siłę jakiej chyba nikt na tym świecie nie ma. A jeszcze potrafisz się nią dzielić. Coś wspaniałego!

Jesteś tak pozytywnie zakręcona, aż czasami żałuję, że akurat nie dzieje mi się w głowie to samo co Tobie. Odziedziczyłem to trochę ale to i tak za mało.

To Ty powiedziałaś mi, bym nie tracił czasu na przebywanie z gównianymi ludźmi. Pokazałaś jak znajdować w nich wartości. Powiedziałaś też, że jak nie zarobię na życie gadaniem albo pisaniem to może być ciężko z moją przyszłością. Znowu miałaś rację. Na szczęście mówiąc mi również wszystko jest możliwe, w miarę rozsądku i chęci, udało mi się coś tam w tym kierunku już osiągnąć. Mówiąc też człowiekowi nigdy nie powinno być mało jeśli wykorzystuje to mądrze, mam chęć stale się spełniać.

Nie dawałem Ci wiele powodów do dumy, ale jak już to zrobiłem, cieszyłaś się jak nikt inny. To sprawiało, że chciałem więcej. Nawet teraz są sprawy, które dokańczam tylko dzięki Tobie. Jesteś moją podporą.

Spotkało nas w życiu sporo trudów, wydawać by się mogło nie do przeskoczenia. Ty mimo zmartwień dawałaś sobie radę. Ciągle pokazujesz, że wyjście jest z każdej sytuacji. Czasami trzeba się namęczyć, coś poświęcić, ale na pewno jakoś się uda.

Chociaż zdarza Ci się nie wytrzymać i padnąć ze zmęczenia, za chwilę podnosisz się, pokazując wszystkim dookoła, że można iść dalej. Cieszę się z przekazania mi tej umiejętności podczas wychowywania.

Przez podobne charaktery i wbrew pozorom odmienny punkt postrzegania świata, trudno jest czasami dojść do porozumienia. Ale to właśnie dzięki naszym kłótniom i szaleńczej wymianie zdań potrafię myśleć dość inteligentnie.

Potrafisz wysłuchać oraz doskonale doradzić. Czasami nawet szczerze zezwać za mój głupi tok rozumowania. Z prawie niczyim zdaniem nie liczę się tak bardzo jak z Twoim.

Zawsze było dla Ciebie ważniejsze moje dobro od swojego własnego. To oczywiście normalne zachowanie każdej dobrej matki, ale Ty w tym jesteś na swój sposób wyjątkowa. Ogromnie to doceniam.

Mimo tego, że stale Cie męczę, zdarza mi się zawieść, odstawić coś bezsensownego, cały czas staram się być lepszym człowiekiem. Bylebyś miała więcej powodów do radości.

I choć czasami martwisz się o mnie za bardzo, choć zrzędzisz nad uchem o totalnych pierdołach, choć zdarzy Ci się pomylić czy zwątpić, mimo niektórych wad, dzięki Tobie wierzę, że superbohaterzy istnieją. Wbrew temu co mówiłaś. Ty jesteś moim wzorem do naśladowania.

Mógłbym wymieniać takich pozytywów jeszcze całe mnóstwo ale na to jeszcze znajdzie się czas. Wiedz za to, że inni mogą mi Ciebie jedynie zazdrościć, bo

lepszej matki nie mógłbym sobie wymarzyć.
Dziękuję Ci mamo.

***

PS: Aktualizacja: Zapomniałem napisać jednego z najlepszych tekstów mamy: Wyżej sra niż dupę ma. Pamiętaj, żeby takim nie być.


Komentarze

Popularne posty