Juwenalia Poznań 2015!


Miało być tak pięknie...


Jestem przekonany, że organizatorzy imprezy robili co mogli żeby wyszło jak najlepiej. Dlatego to nie do Was te zażalenia. Choć nie mam pojęcia do kogo je kierować. Bo wyszło słabo. Może to przez moje wcześniejsze nastawienie? A może dlatego, że dwa tygodnie temu byłem na Kortowiadzie? Trudno mi powiedzieć, ale odczucia mam raczej negatywne.

Hejt

Gdzie podziała się integracja? Zauważyłem ją tylko podczas jazdy autobusem i trochę podczas biegu... Ponieważ z parady w tym roku zrezygnowano. Zamiast słyszeć skandujący tłum różnych uniwersytetów, musiałem zadowolić się sapaniem spoconych żyraf, pand i superbohaterów. Świetna inicjatywa ale nie zamiast wspólnego przemarszu ulicami miasta! Dobrze, że chociaż w tych autobusach można było się pośmiać.


Poznań takie wielkie miasto, szczyci się ogromną ilością studentów a na rozpoczęciu stypa. Ja rozumiem, przecież początek odbywał się w czwartek. Niektórzy musieli wstawać z rana na zajęcia czy do pracy. Ale żeby zdecydowana większość sobie odpuszczała? Problem promocji? Całkiem też możliwe, że po prostu tłumy zanikały na terenie, bo był ogromny. Według mnie, zdecydowanie za duży na juwenalia. Mało tego, mimo odległości dwie sceny postawione w tym roku nieco się wzajemnie zagłuszały. Trzeba było stać blisko wybranej, żeby nie słyszeć napierdalanki z drugiego końca placu. No i ta nawierzchnia... Ja wiem, że na to nie można nic poradzić. Ja wiem, że innego miejsca zabawy raczej nie da rady znaleźć ale te kamienie były tak męczące. Pogo było wręcz katorgą. Nawet jeżeli zawsze jest to teraz było tylko gorzej. Nawet wystać ciężko było w miejscu bo bolały stopy po dwóch koncertach z rzędu. Scena też taka jakaś byle jaka. Jakby hajsu brakowało. Większa stawiana jest czasem w moim 15 tysięcznym miasteczku. Dobrze, że nagłośniona porządnie to przynajmniej line-up mógł się sprawdzić. Do tego akurat prawie żadnych zastrzeżeń. Dobrze grali bo lubię taką muzykę. Szkoda mi tylko tych, którzy chcieli się więcej pobawić a zostali potraktowani metalem albo rapem. Juwenalia to raczej czas zabawy a nie machania ręką czy głową. Momentami dla niektórych męczarnia. To było nawet widać, bo pod sceną często pustki. Nawet przy samych barierkach nikt nie dogniatał.

I program - szkoda gadać. Brakowało mi rozrywek, prawie nic się nie działo. Studenci zostali potraktowani, jakby mieli zająć się sami sobą. Kupić piwo, zostawić hajs, poskakać przed sceną i tyle. I to ma się nazywać wielkim studenckim wydarzeniem kulturalnym? Nawet gdyby ktoś chciał chodzić na same koncerty, bo nic innego by dla siebie nie znalazł, to ciężko mu było trafić idealnie w czas, bo coś takiego jak "program imprezy" gdzieś zaginęło. Nie mogłem znaleźć dokładnej rozpiski co i jak. Totalnie na łatwiznę byle było. Smutne to, bo Olsztyn mimo prawdopodobnie mniejszej ilości pieniędzy, studentów i uczelni wypadł dużo dużo lepiej. Szkoda, bo nastawiałem się na porządną imprezę u siebie. Szczerze mówiąc, to już po pierwszym dniu miałem dosyć i gdyby właśnie nie line-up, wolałbym siedzieć na KontenerArt.

Co mi się podobało?

Nivcfonsdisęjgoazpnigsozb?rzednz ailwcivoinlys/haev...

No nie wiem po prostu. Ludzie, ale to wszędzie można znaleźć ciekawych. I kapele grające. Zwłaszcza te studenckie, których nie słyszy się na płytach. Świetnie, że mogli się wykazać i było ich nawet całkiem sporo. Dobrze księżyc też wyglądał, bo był nisko i w prawie, że w pełni. Pogoda też nawet dopisywała, a że podobno wyszamanizowana i zamawiana na smsy - można pochwalić. Miasteczko Żywca też w porządku, bo sporo tego było. Przynajmniej kolejek brak. Choć też mogli się bardziej postarać. Panie przeszukujące na wejściu w porządku bardzo. Pośmiać się można było. Dron, który latał na ludźmi przyciągnął moją uwagę, bo bardzo ładnie się świecił. O jeszcze oświetlenie sceny bardzo dobre. nakombinowali się i dobrze to wyszło. Acid Drinkers! Toż pozamiatali wszystkich. Na prawdę niesamowite wspomnienia mam z ich grania. Energia jak mało kto kiedykolwiek. Rozbudzili mnie a byłem wtedy zombie po, co dziwnym trafem wyszło, tabletce nasennej. Poza tym, widok na scenę, zespół i stadion w tle przepiękny. No i piiizda nad głową pi pi piiizda nad głową też musiała być! :) Pod małą sceną szalał tłum, nabumbiony konkretnie więc wesoło było. Taki trochę typowy Project X. Podobało mi się.

Trafiłem też przypadkiem na zumbę. Densy były - to najważniejsze. Spoko sprawa, bo zaangażowało się sporo ludzi. Zabawnie prowadzone, do dobrej nuty, także aż samo bujało. Wcześniej na scenie mały performance. Teatr studenci czy coś takiego pokazywało swoją wizję czegoś tam. Nie wiem czego, bo sztuka współczesna, jestem na to zbyt głupi. Ważne, że udane i się przyglądałem z zaciekawieniem. Jako jeden z piętnastu ludzi, bo reszta tępo piwo żłopała i nawet nie zaklaskała.


*

Kurcze no, opisałbym więcej ale nie mam co. Dodam jeszcze, że niestety ale piątek i początek soboty musiałem sobie odpuścić, dlatego moja opinia jest tylko w połowie słuszna. Wątpię jednak, żeby w te dni coś bardziej mnie zaskoczyło. Koncert Happysadu mi odpadł, być może najlepszy na juwenalia. No cóż. Nie można mieć wszystkiego. Ważne, że wylegiwałem się wtedy nad morzem. No prawie, ale jednak. Dlatego też tak sucho opisane. Bez śmiechu, pusta relacja.

Pójdę za rok, ale z wielkim dystansem.
Nie było nadpobudliwie.
Ale co ja tam wiem.
Moja nacja, moja tonacja!


...a wyszło tak szaro buro.


Komentarze

Popularne posty