Pora na... Wakacje! Vol. 3 - Woodstock!


fot. Szymon Aksienionek

"Jedno nad nami niebo, każdy co innego widzi w nim. 
I z tylu chmur ponad głową, czarną Ty a ja różową wybrałbym..."

Zdanie, które według mnie doskonale oddaje klimat oraz oryginalną osobliwość Woodstocku. Jakby ze zbioru przeróżności co roku formowała się spójna całość. Kolorowa, nasycona emocjami masa tworząca cudowną kulturę pod tym samym wspólnym niebem. Pewnie znalazłbym lepsze słowa i sklecił ciekawsze zdania, ale płynęły one pod wpływem chwili. Zresztą tak jak i cały festiwal. Bo tam wszystko jakby zanika. Włącznie z czasem. Zostaje tylko beztroskość, radość i wbrew pozorom kultura. Specyficzna i niewiarygodna - taka, której w żadnym innym miejscu się nie spotka. 

Zupełnie nie pojmuję bełkotu malkontentów o niebezpieczeństwach i negatywnej anarchii rzekomo obecnej na Przystanku Woodstock. Jeszcze nigdy nic złego mnie przez 5 dni spędzonych tam nie spotkało. Za każdym razem było wręcz na odwrót. Pomoc i uśmiech są wręcz rozrzucane dokoła. A całą tę aurę buduję w dużej mierze Jurek Owsiak. Co roku wykonuje wraz z zespołem świetną robotę po to, by każdy był szczęśliwy. 

Można powiedzieć, że Woodstock jest momentem. Czas się zatrzymuje a jednocześnie nieznośnie szybko umyka tworząc też przy okazji poczucie wspólnoty. Festiwal organizuje ogromna ilość ludzi ale tworzą go wszyscy. Począwszy od tych zjeżdżających się już w maju po wyjeżdżających dwa tygodnie po oficjalnym zakończeniu. Jest to miejsce gdzie można poczuć się jak w domu akceptując i tolerując społeczność taką jaka jest. A jest niesamowita. 

Nikogo nie razi widok ludzi leżących gdzie popadnie, zachowujących się dziwnie, będących pod wpływem używek, biegających nago i tak dalej. Zdecydowana większość na te kilka dni zostaje pozytywnie zakręconymi hipisami. Granice zanikają. Otwarty na znajomości cały ogół. Nawet punki czy skini zapominają o agresji a propagują wolność i równość okazując to chociażby gestami podczas koncertów. Wyszaleją się ewentualnie w pogo. 

Wracając kilka zdań wyżej - owszem, używki są obecne. Nic dziwnego, skoro na te kilka dni pole nieopodal Kostrzyna staje się niekiedy drugim największym miastem w Polsce. Biorąc pod uwagę, dajmy na to Poznań, wcale a wcale więcej ludzi nie jest pod wpływem ani tu ani tu. Szala mniej więcej się równoważy. Na Woodstocku to po prostu widać, bo nikt nie musi się ukrywać. Festiwal, największy otwarty w Europie - już samo to powinno dać do myślenia. A mimo to w ciągu 4 dni na Woodstocku wytwarza się niezwykła więź sprawiająca, że w tak wielkiej grupie ludzi nikt nie nabroi.

Jedna z idei przyświecająca Przystankowi to: razem. Po prostu. Razem społeczeństwo słucha, bawi się, tworzy, przeżywa, kocha, pracuje, śpiewa i tak dalej. Polska i Polacy powinni być dumni, że to się udaje, że nikt nie narzeka a jeśli już to robi - przynajmniej stara się to w jakiś sposób zmienić. Wystarczy chcieć. Nie bez powodu nawet artyści występujący czy to na scenach czy w Akademii Sztuk Przepięknych, mówią o Woodstocku jako o najpiękniejszym na świecie. Bo może są festiwale z lepszym line-up'em i bogatsze ale takich ludzi oraz tego klimatu nie spotka się nigdzie indziej. Nie wierzysz? Przekonaj się osobiście jak piękne są parady, antyrasistowskie mecze, ASP, koncerty, błotko, kolejki pod prysznice, śmierdzące toitoi'e, gastro, strefy, okrzyki, pociągi, wydarzenia, plakietki, wiewiórstock, brak snu - no dosłownie wszystko. 

Wielki szacunek dla Jurka Owsiaka, WOŚPu, organizatorów, pokojowego patrolu, sponsorów, artystów za to co rokrocznie robią. Że im się chce tak jak przyjezdnym co roku pokazywać, że "nie jesteśmy narodem pojebów, którzy sami sobie jeszcze wbijają nóż we własne serce...". Dzięki. 

Niezapomniane przeżycie, które zamierzam powtarzać co roku.


Komentarze

Popularne posty