Pora na... Wakacje! Vol. 4


W końcu wybrałem się gdzieś. Uzależniony od pracy, na tydzień oderwany od rzeczywistości. Krótki to był czas ale jak intensywny! Zacząłem od Wrocławia, bo niestety wcześniej jeszcze nie miałem okazji zobaczyć tego pięknego miasta.

Jeszcze tylko jedno. Zanim w ogóle dotarłem do stolicy dolnego śląska - musiałem złapać stopa z takiej dziury jak Golub-Dobrzyń. Co ciekawe, udało się dojechać do punktu docelowego w 7 godzin. Po drodze kupiono mi obiad oraz wygłoszono chyba z trzy wykłady o tym jak żyć. W Polsce na dodatek. Od wtedy wciąż towarzyszy mi przeświadczenie, że już wiem jak wygrywać i co robić by było lepiej. Otóż, po prostu spierdalać. A przekonałem się o tym w dalszej części podróży.

Wracając do Wrocławia, no nie spodziewałem się szczerze mówiąc. Tego ogromu turystów, wielkości starówki, klimatu który ciężko znaleźć gdziekolwiek indziej. Zauważyłem też, że w zależności od podejścia, każde miasto stwarza swój własny specyficzny klimat. Ten wrocławski bardzo przypadł mi do gustu. Po odwiedzinach stwierdzam, że poza Poznaniem jest to jedyne miasto, w którym mógłbym zamieszkać. No dobra... Biorę pod uwagę jeszcze jakieś miejsce na Połoninach albo w Tatrach.

Podoba mi się architektura miasta. Stare poniemieckie budowle mieszają się z pięknym polskim PRLowskim stylem. Do tego nowoczesne budynki, często w całości przeszklone. Wszystko to daje ciekawy miszmasz, który w słoneczne dni, jak się założy dobre okulary (tylko taki bonus), sprawia człowiekowi radość z samego przechadzania się ulicami.

We Wrocławiu można doświadczać miasta. Dać się mu ponieść. A niesie doskonale. Świetne są także sklepiki i małe kramy spotykane chyba tylko tutaj. Na przykład, urzekł mnie stylowy sklep z kapeluszami. Nie wiem jakim cudem utrzymuje się w dzisiejszych czasach ale bardzo mi się spodobało to, że walczy w tak dostojny sposób. Klub szachowy na chwilę przypomniał mi o końcówce XIX wieku. Sam nie wiem akurat dlaczego ten czas. W każdym razie zostałem pozytywnie zaskoczony. Wedel (coś co można spotkać w wielu innych miejscach) oczywiście w podstępny sposób zwinął mi dwie dyszki z portfela. Eh... ta czekolada.

Świetne są przede wszystkim kanały! Tak tak, dokładnie kanały wodne mam na myśli ;) Mnóstwo wody, statków, jachtów i barek spotkać tam można. Co oczywiście wpływa na wyjątkowość miasta. I to w baaardzo pozytywny sposób. I te mosty. Na których oczywiście nie brakuje kłódek. No mnie się podoba.

Słowo o SkyTower - chujowe. Tylko widok z samej góry przyprawia o zachwyt. A może właśnie o to chodzi? Nie sądzę chyba jednak.

I całe mnóstwo przyjezdnych z innych krajów! Będąc we Wrocławiu, przechadzając się uliczkami, większość rozmów jakie prowadziłem odbyła się po angielsku. Bardzo mi się to spodobało. Zasmucił mnie tylko fakt, że żaden Polak nie był tak otwarty na rozmowy jak turyści.

I tu pojawia się problem, który rozwinę w kolejnej odsłonie "Pory na wakacje".

Niestety nie za bardzo miałem czas na szukanie krasnoludów. Chciałbym znaleźć wszystkie następnym razem. Będąc w świecie fantastycznym bardziej, if you know what i mean... :)


Komentarze

Popularne posty