Ten kac



Lubię ten stan. Poważnie. Wszyscy wówczas narzekają a ja stwierdzam, że po alkoholu - kac jest dobrym kompanem. To taki twórzy stan. Zwłaszcza kiedy bierze mnie adhd. No zajebiście!

Gdyby przyjąć świat, takim jakim jest, bez przejmowania się tym, że czujesz się słabo, nawet bardzo słabo, no to jest on piękny. Ten kac. I ten świat. Człowiek nie przejmuje się wtedy pierdołami typu: a co jutro będę robił? Przecież mam 4 kolokwia a i tak nie zaliczę ;) Albo: nie mam co jeść, bo w lodówce pusto. Nosz przecież wystarczy iść do sklepu. I taki skacowany człowiek idzie do tego sklepu, bo co ma zrobić i... jest pięknie! Jest tylko on i tylko ten sklep gdzieś tam w oddali. Te wszystkie myśli są takie rozbiegane, samo ich składanie przysparza fanu. Ja tam to lubię, nie wiem jak ty. Zabawne to jest.

A propos (<-- jak to się poprawnie pisze? Zawsze mam z tym problem) twórczości - kurwa gdzie moja woda? I przycisk od latarki? - to najlepszy jest ten stan, kiedy w sumie jeszcze kaca nie ma. To znaczy czujesz się źle, bo jednak wstało się dopiero co po ciężkiej nocy ale wiesz, że zło dopiero nadejdzie, bo jeszcze kręci ci się w głowie.

Świetne, prawda? Kreatywność 100%. Nie bez powodu wielcy artyści i geniusze tyle pili i ćpali. Jeśli chodzi o ćpanie, temat na osobny wpis, choć osobiście nic z tym wspólnego nie mam! Picie alkoholu uwydatnia życie. Ale tylko co niektórym. Uważam, że człowiekowi szczęśliwemu, tak ogólnie normalnie szczęśliwemu życiowo - alkohol wręcz pomaga. Tylko osoba nieszczęśliwa wykorzysta to źle. To jest jak z pieniędzmi, prawda?

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. Gówno prawda. Ja tam bym chciał kilka milionów mońków ażeby sobie poużywać. I byłbym szczęśliwy. Może i faktycznie szczęścia samego w sobie nie dają, ale napewno mu pomagają.

Pewien mądry człowiek mnie do tej refleksji zainspirował. Według niego (i mnie też, bo doskonale się z nim zgadzam) pieniądze i ich chwilowy nadmiar dadzą szczęście tylko osobie już szczęśliwej. Tylko taki ktoś wyda je w dobry sposób, tylko szczęśliwy będzie miał z nich pożytek. Bo on z góry wie jak je wykorzystać, ma już zaplanowane na co je wydać, jak sobie ułożyć życie by było tylko i wyłącznie spełnieniem oczekiwań z marzeń. To trochę jakby realizowanie niespełnionego.

Smutny natomiast będzie chciał to szczęście kupić. A tego nie da się zrobić. Osoba nieszczęśliwa zastąpi smutki pieniędzmi ale w zupełnie inny sposób. Chcąc sobie ułożyć życie na nowo, choć to będzie sztuczne. Zauważy wówczas, że wszystko jest fikcją, wykreowaną rzeczywistością, i że w głębi czuje bezsensowność tego zabiegu. No po co ten hajs co daje tylko chwilowe mżonki?

Rozumiesz? Chyba nie potrafię teraz lepiej tego przedstawić.

Wracając do alkoholu. Widzisz? Na kacu SIĘ MYŚLI. Dlatego spotykając żula i z nim rozmawiając, ale tak konstruktywnie, zauważa się, że to w sumie dość mądry człowiek, o ile jest w stanie rozmawiać (oczywiście, zawsze trafi się żul co tylko by przeklinał i co w głowie nie ma nic. Nie oszukumy się, jest to tak jednak subkultura o tak różnorodnym przekroju...) A przynajmniej takie sprawia wrażenie, bo gada ziom składnie i ładnie. To, że czasami kurwą rzuci jest tylko przecinkiem, niepotrzenym, a może właśnie uwydatniającym życie. Nieważne teraz.

W każdym razie - pijany i skacowany człowiek ma mniej zahamowań. Mówi się, iż jest odważniejszy. A to też nie prawda. Po prostu wisi mu wówczas co pomyślą inni, bo skupia się na sobie. Co jest całkiem dobre i dobrze wychodzi. Bycie egoistą czasami popłaca, sprawdź to.

A wracajac do twórczości na kacu - jakby nie było, ten post jest tego efektem. Nie jest to może jakiś wysublimowany artyzm ale jednak coś tam napisałem. Uzewnętrzniłem siebie w dostępny mi akurat sposób. Jeśli każdy by tak robił, świat byłby piękniejszy choć nieco. Uzewnętrzniajmy się!

Chciałem artyzm, wyszedł autyzm. Co to za pierdolenie... Chyba.

Lubię ten stan. Poważnie. Skłania do działania, nawet jeżeli jest tylko ratowaniem swojego tyłka, bo przed chwilą odstawiło się coś głupiego. Lubię ten stan, bo uświadamia mi że nie jest do końca ze mną dobrze, co należałoby naprawić, a ucieczka do trunków to nie jest dobre rozwiązanie. W ogóle o jakiej ucieczce mówimy? Przecież rozrywka raz na jakiś czas, zwłaszcza po zdanych egzaminach, nie jest "złą" rozrywką. Prawda? Dobrze myślę?

Wcale nie szukam usprawiedliwienia.
To tylko forma uzewnętrznienia.
Wczoraj przegrałem fristajlowanie,
a tylko przez nie przeklinanie.
Ktoś dodał więcej kurw i bluzg
i go polubili.
Bardziej.
Smutne.

A tak w ogóle to zaniedbałem bloga. Nawet bardzo. Lubię pisać i uważam, że robię to całkiem całkiem. Nawet mi to wychodzi, choć powtórzeń coniemiara. I tematy gupie. I kilka innych bledow. To przez brak czasu, czyli powszechne usprawiedliwianie swoich niedoskonałości i niespełnienień dzisiaj. Piszę codziennie przez 3 godziny, a nie na bloga więc zwyczajnie nie chce mi się jeszcze. To smutne znowu, ponieważ bardzo bym chciał. Może wezmę się za to? Ponownie spróbuję? Mam już nawet nowe logo :) Byłoby ciekawie conajmniej. Mam tyle pomysłów! Projekty, wpisy, styl, sposoby, tematy i tak dalej...

Alkohol i ten kac jest dobrą formą rorywki w trakcie jego trwania. Tylko dla osób jakotako inteligentnych mimo wszystko. Mnóstwo dzieł doskonałych powstało na kacu!

Macie jeszcze zajebistą fotkę na koniec - wrzucam bo jest zajebista. W sumie to nawet trafia dość w temat, choć nie do końca to wiem. Jak wszystko.


Ehh... co za bełkot. Gdzie jest mój przycisk od latarki?! #Samodystans. Wracam słuchać muzyki.

Komentarze

Popularne posty