Jesień tak bardzo

@patryk_mikolaj

Kiedyś ten "wielki" come back musiał nastąpić, więc jestem! Z powrotem zaczynam pisać, a i jest wiele do opowiadania.

W lato sporo się działo. Były góry, Woodstock, kolejny eurotrip, Wrocław, Golub-Dobrzyń, Live Festival, Bałtyk, jakieś koncerty, mniejsze wydarzenia po drodze i JEP zaczęły się studia, jeden kierunek, drugi no i praca do tego wszystkiego. Na to wszystko, dojebała się też do mnie jesień. Niestety nie tylko pogodowo. Jakby przesiąknęła do jestestwa i jakoś tak smutno. Chyba za dużo się działo w wakacje i teraz nie mogę znieść braku większych atrakcji niż przymus ogarniania swojego życia tak, by było za dwa lata idealnie. O tym będzie dzisiejszy post. Że jesień tak bardzo.

A może jednak chodzi o coś innego niż brak atrakcji? Mieliście kiedyś coś takiego, że całe trzy miesiące były genialne, ale czegoś jednak w nich brakowało? Czuć to niczym kamyk w bucie co tak uciążliwie uwiera. Z biegiem czasu skurwiel jakby rośnie. Przeżyliście cudowne chwile, na tyle genialne by zapłakać parę razy ze szczęścia ale... nie miało się ich z kim dzielić. Opowiadacie znajomym, cieszycie się z przyjaciółmi czy rodzinką, no ale ta osoba co z Tobą to wszystko przeżyła i te emocje podziela, by się jednak przydała. Może to dlatego jesień?

Być może to też dlatego, że 22 lata pęknęły, kolejny kwiecień zbliża się jak szalony, a ja nadal w tym samym miejscu? Zamiast założyć kolejny na rynku start up i zarabiać grube miliony, ja siedzę i piszę bloga. Przy piwku. Jeszcze jednym i następnym. Uciekają chwile w ekspresowym tempie, a my siedząc tylko tępo patrzymy na piętnastą już stronę 9gag'a. Uwiera poczucie winy, które każe nam myśleć, że te płynące godziny można jednak wykorzystać dużo lepiej.

Jeszcze jedną opcją, która też się zdarza, są problemy w rodzinie. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie ONI. Wracam z zajęć zadowolony, bo jakaś piękna Panna dała mi swój numer. Całą drogę rozmyślam jakby tu zagadać, jednak wraz z otworzeniem drzwi do domu, dociera do mnie niechęć. Niechęć do każdej osoby w swoim mieszkaniu. Ciągle tylko kłótnie grubo zakrapiane alkoholem. Przekleństwa i płacz. Ale Ty ciągle myślisz, że jeszcze tylko dwa lata i będzie dobrze, w końcu się wyniesiesz z tego grajdołka.

Czwarty powód do zmartwień to na przykład brak motywacji do ogarnięcia się. Jedyne co robiło się przez ostatnie trzy miesiące to, uwaga uwaga, imprezowanie za hajs otrzymany. Od kogokolwiek. Albo wykombinowany. Na przykład poprzez sprzedanie głośników, żeby tylko mieć na kolejny gram. Życie jest zdecydowanie piękniejsze gdy zażyje się pewnych specyfików, co nie? Życie zmarnowane na "ogarnianie się".

Śmieszny, ale i prawdziwy jest też problem, kiedy przed sensownym działaniem, wstrzymuje nas brak lajków pod nowo wstawionym zdjęciem. Nowe profilowe, moja piękna facjata ujęta dobrze jak nigdy, a tylko 57 osób jakkolwiek zareagowało! :( Smutek, marazm. Moje życie "w realu" nie ma sensu bo to wirtualne jest byle jakie.

Powodów jest całe mnóstwo. Smutne jest to, że tak bardzo wypieramy z siebie poważny problem jakim jesteśmy my. Kamuflujemy własne niedoskonałości otoczeniem. Po prostu bezczelnie zwalamy winę na coś innego, podczas gdy sami powinniśmy sobie być winni. Przykro patrzy się na takie osoby. Co tylko mówią, że trzeba się ogarnąć a zawsze robią to od jutra. Jesteś jedną z nich? Bo ja nie. 

I tak skończyłem w kuchni na browarku... Znowu.

No to się wygadałem. Pofilozofowowałem.

Nie, to nie z autopsji. 

Komentarze

Popularne posty