#Chorwacja 2: Serbowie to świry

@patryk_mikolaj: On the road again :)

To nie siądzie. Przeczytałem swój ostani wpis i stwierdzam, że tak pisać nie będę, bo to zwyczajnie nudne. Poprzedni post przypomina mi jakieś opowiadanie ze szkoły. Licealne sprawozdanie albo inną tego typu tandetę. Temat też w sumie nieciekawy. Bo w podróżowaniu autostopem nie ma raczej nic ciekawego. Nie żebym jakieś wielkie doświadczenie w tego typu przemieszczaniu się miał, ale no każda nowa "przejażdżka" nie wyróżnia się niczym szczególnym. Czasami zdażają się oczywiście wyjątki - o których ten post właśnie będzie. Te historie powinny dać ogląd na to jakie autostopowanie bywa cudowne. Reszta sytuacji jest po prostu dobra. A ja postanowiłem pisać o Chorwacji w sposób ciekawy. Nie szczegółowy. To znaczy, nie chcę pisać o wszystkim z tego względu, że nie wszystko jest wystarczająco interesujące. Wpisy o moim wakacyjnym wypadzie skupią sie na dziwnych, niesamowitych, wyjątkowych, zabawnych i tak dalej, sytuacjach. Ehh nieważne. A oto pierwsza z nich:

Poznajcie osoby, które zapamiętam do końca życia a spotkałem je tylko na chwilę podczas jeżdżenia na stopa. O Matteo i Adze wspominałem w ostatnim poście. O Ślązakach też. Teraz poznacie moje zdanie o Serbach. Spotkałem kilku, a każdy to na swój sposób świr.

UWAGA: zakreślam sytuację. Trafiliśmy w końcu na Słowację. Stoimy na wielkim parkingu, takim co pełno tirówek tam stoi. Doskwiera nam upał. Było cholernie gorąco, więc stwierdziliśmy z Anką, że muzyczkę trzeba, zjeść i odpoczynek chwilę. No to szukamy drzewa (pod nim cienia), rozkładamy się i realizujemy plan "na teraz". Zauważyłem Volkswagena T1 - takie genialnego hipisowskiego Vana - podniosłem się i oczywiście polazłem zagadać, bo zapewne koleś kierowca jest zajebistym gościem. Tak też właśnie było. Chwilę pogawędziliśmy, że on Węgier, ja Polak to przecież dwa bratanki i podjechali francuzi. Dużo francuzek też. Młodych. Na ŚDM jechali, do Krakowa. Do nas. Pierwsze o co mnie zapytali? Jakie dobre piwo mamy kupować w Polsce? Odpowiedziałem, chwilę znowu pogadałem, a w końcu wróciłem do Ani. Trzeba było się w końcu zbierać do dalszej podróży. I teraz pytanie zasadnicze - czy aby na pewno stoimy dobrze? Problem bywał bowiem czasem taki, że nie wiedzieliśmy do końca czy aby na pewno nas dobrze podrzucali. Ale to już nie za sprawą braku naszej wiedzy czy umiejętności, a po prostu dlatego, że (jak się później skapnęliśmy) lokalsi zazwyczaj w ogóle nie znają się na drogach i ich kierunkach. W związku z czym co chwila ktoś do nas podchodził - zadowolony ponieważ pomaga - i doradzał, tym samym poddając nas w watpliwość. Co nowy pomocnik, to w inną stronę doradzał. Wracając do łapania: Serba dorwaliśmy. Pracownik Mc co towar dowozi do... Chorwacji :) Wsiadamy i zaczyna się gadka:

w tle gra muzyka. Serbskie poptechno - inaczej tego nazwać nie potrafię. W kabinie TIRa syf i upał. Po angielsku oczywiście:
- KURWA. Znowu zjebali i ja muszę wszystko naprawiać. Jak to kto? Debile z firmy. Zapomnieli jednej ciężarówki towaru zawieźć do Mc i teraz ja muszę po godzinach. A jeszcze nie wiem gdzie mi klucze zostawili.
- (...)
- No właźcie. Zawiozę Was do na granicę z Chorwacją. Skąd jedziecie? Z POLSKI?! To nieźle. Znałem też takich świrów jak Wy. Pewnie jedziecie do Makarskiej...
- Tak, mamy w planach. Podobno zajebiście je...
-...No stary! Genialnie. Rajska plaża, biby na statku, dobre dupeczki i zioło. Musicie tam się zatrzymać!
Anka nie skomentowała.

Generalnie, dalsza rozmowa toczyła się mniej więcej w tym stylu. Mimo wszystko Matej był mądrym człowiekiem. Spoko ziomek. Uśmiałem się jadąc z nim, bo co chwila wrzucał jakieś zabawne historie z Makarskiej Riviery. Podobno puknął kilka polek - tak mówił. Mówił też, że to śmieszne, bo mamy najpiękniejsze kobiety ale i najłatwiejsze. Wystarczy trochę zaćpać, poskakać z klifu, zatańczyć i zagrać na gitarze a turystki same pchają się na Rivierze do łóżka. Tak właśnie mówił, ja tak nie sądzę. - a może? - Skubany sporo zarabia i przynajmniej raz w roku jedzie tam ze znajomymi przebalangować 3 000€. Tak nas nakręcił na chill, piękne widoki i szalone wspomnienia, że przez to Makarska stała się miastem, na które najbardziej wyczekiwaliśmy.

Nie zawiedliśmy się.

@patryk_mikolaj: Swimming in the sea near the mountains during sunset - it was beautiful :)

Kolejny Serb na naszej drodze nie był już taki gadatliwy. Właściwie to w ogóle prawie nie rozmawialiśmy. Ale zacznijmy od początku. Dotarliśmy do Chorwacji! :D Czas: 22 GODZINY. Autostopem, z jednym noclegiem po drodze. Wydając na to... SIEDEM EURO. - Props samego siebie - I w tym miejscu po raz pierwszy mieliśmy problem ze złapaniem czegokolwiek. Krótko mówiąc: utknęliśmy. Na tandetnej stacji bez jakiegokolwiek cienia. A upał był większy niż w poprzednio opisywanej sytacji. Na szczęście "utknęliśmy" odnosiło się tylko do 90 minut czekania, podczas którego sobie pożonglowałem. Wiem wiem, nie ma co marudzić. W każdym razie w końcu zlitował się nad nami jakiś Andrej:

- Dzień dobry.
bo u nich tak samo jest jak i u nas
- Do you speak english?
 kiwa głową, że nie
- Polski? Ruski? Niemiecki?
a ten dalej na nie
- Dobra. To na gesty, ok? Na GESTY, rozumie Pan?
pokazujemy kolejno: My jechać > Rijeka na mapie > Czy ty jechać? > i czy my z Tobą?
ten uśmiechnięty w końcu, że tak
- Oooo hvala! Dziękujemy!
- Aaaa hvala хвала. Ok!
się w końcu odezwał.

Szczerze mówiąc, to gdyby inny starszy Chorwat, który nam chwilę po tym pomógł, mu nie wyjaśnił dokładnie co i jak, to by nas wywiózł gdzieś indziej. Kumacie? Tak też się zdarza. Bo wystarczy wyjechać błędnie na autostradę bo mówi, że tak to tam, a jednak nie - i już 40 kilometrów w inną stronę. Trzeba na takich uważać. Pomógł nam zatem Chorwat, wyjaśniliśmy mu jeszcze raz, ten przetranslejtował na serbski, tamten skumał i zawiózł.

No nie był gadatliwy. Ale, uwaga uwaga, spoko koleś. Cały czas się uśmiechał, coś gadał z rzadka do nas po swojemu, a my po swojemu nie wiadomo co i tyle. Podarował nam napoje owocowe i czekoladę. To był miły człowiek.

1. Cały czas puszczał serbskie techno
2. Palił fajury
3. Jego samochód o mało się nie rozpadał przy większych prędkościach
3. Mający trzy kosmyki na głowie na krzyż, podchodzący pod 40stkę Serb w garniturze.

Był też nieco świrem, dużo by o nim można pisać.

Patryk Mikołaj: Chorwacja! :D Oficjalny czas: 22 godziny ze spaniem ;) Hajsów wydane: 7 € bo tak upalnie, że trzeba było zapłacić za kąpiel, bo nie bardzo tak przecież śmierdzieć komuś w aucie... No i napoje trzeba było zakupić, co by się nie odwodnić :) Powoli zaczynamy Łabę na rajskich plażach.

Trzeci, ale jeszcze nie ostatni Serb jakiego spotkaliśmy też był genialny. Podobnie jak Andrej nie był gadatliwy ale za to bardzo kumaty. - O nim będzie krócej, bo już za długi ten post chyba - Ten był młodym ojcem, który opowiadał nam historię swojej rodziny, a głównie dzieci. Heh. Zabawny był. Wszystkie zdjęcia z telefonu nam pokazał. A to że syn jak zaczął chodzić, a to córka jak pierwszy ząb jej wypadł, a to żona i on sam w swojej osobie podczas podróży poślubnej. Tego typu prześmieszny (w pozytywnym sensie) człowiek :) Długo to zapamiętam, bo to ciekawe doświadczenie było.

No. To tyle o Serbach na dziś. Temat ten jeszcze raz zostanie naruszony, przy okazji wspominki ziomku z plaży.


Co sądzisz o Serbach?

Komentarze

Popularne posty