#Chorwacja 5: Pierwsza prawdziwie dzika noc


Zegarek wskazuje na 23:00, temperatura taka sama jak w południe, sami w nieznanym mieście. Stwierdzam z Anką, że wypadałoby się już ruszyć i znaleźć jakieś miejsce do spania. Po cudownym posiłku, zadowoleni z pierwszych chwil w Chorwacji, postanawiamy udać się do pobliskiego hostelu. Nie łudzimy się na niskie ceny, raczej sprawdzamy czego można się spodziewać w przypadku kryzysu. Po uzyskaniu odpowiedzi, zgodnie podjęliśmy decyzję o poszukiwaniu pobliskiej plaży - tam będzie za darmo. Najpierw jednak trzeba zobaczyć centrum tymbardziej, że akurat trafiło na piątek. Poszlajaliśmy się chwilę, no ale ile można tak łazić z plecakami. Google Maps na ratunek! I tu się zdziwiłem, bo mimo ciągłego widoku na Adriatyk, okazało się, że najbliższa sensowna plaża dopiero za 3 kilometry...

Rijeka to piękne miasto, ale w nocy nie wyglądało zbyt bezpiecznie. Była już pierwsza w nocy, kiedy Anka się poddała. Wylądowaliśmy na jakimś zadupiu, gdzie jedyne co można znaleźć to wpierdol. Ludzi nie ma, budynki dokoła jakby opuszczone, a żeby dostać się na plażę, trzeba przejść albo przez tunel wydrążony w górze, gdzie jest zakaz ruchu a o chodniku można pomarzyć, albo przez teren wielkiego portu. Wydawać by się mogło, że jak przez port, to spoko, ale uwierzcie - osobiście dość mocno się cykałem. Wyglądało to trochę jak Łazarski rejon tylko biedniejszy, z większą ilością ruin, grafitti i podejrzanych typków. A Anka dalej swoje zostańmy tutaj, ja chcę już spać. Podkurwiony już byłem, nie ukrywam. Ładnie skończymy - myślałem. Pierwsza noc w Chorwacji, pobiją nas i okradną, a na dodatek się nie wyśpię. Wybraliśmy już jakiś budyneczek na uboczu, taki spod ciemnej gwiazdy niedaleko torów...


Nagle słychać jakieś krzyki. No to się doczekaliśmy. Później śmiech. Uff, może będzie ok. W końcu dało się odróżnić od siebie słowa. A ostatecznie skumałem, że to po angielsku coś. Jest nadzieja! Wychodzimy na drogę a tam grupka pijanych studentów. 

- Cześć, wiecie może jak tu dojść na plażę? Trochę zbłądziliśmy a tu nie jest zbyt cudownie. Szukamy noclegu na plaży.
- No siemaa! Skąd jesteście? Co Wy tu robicie? Pojebało Was? No pewnie, pomożemy Wam,@ :) El Polako! Chodźcie z nami, idziemy do Hostelu, tam jest plaża.

No w końcu. W drodze pośmialiśmy się razem, pogadaliśmy i popiliśmy oczywiście. Brytyjczycy też na wakacjach. Jak się okazało, był to ich gap year i teraz akurat balują w Chorwacji. Jakaś zadowolona dziewczyna biegała po ulicy pijana i śpiewała swoją piosenkę typu I'm the youngest bitch here! Jakiś brytyjczyk co chwila wciskał mi do ręki butelkę, jakaś inna brytyjka zaproponowała mi kąpiel w Adriatyku na waleta. W sumie to wszyscy wyrazili na to zgodę. Jak dla mnie idealna opcja, po całym dniu i tych wszystkich ostatnich przeżyciach, wskoczyć do ciepłej wody tuż przed snem. 

Dotarliśmy na plażę. Niestety zapomnieliśmy, że tu są przecież kamieniste. No ale co zrobić! Tak czy siak, śpimy dziś pod chmurką. Coś pięknego... Księżyc na horyzoncie jako jedyny rozświetla nam miejsce noclegu, woda ciepła a ja pływam z nieznajomymi w Adriatyku. Woohooo! Udało się! Jeszcze całe 14 dni przygody. Z tą właśnie myślą kładłem się spać, a w plecy wbijała mi się skała.

Z rana zostałem obudzony browarkiem przez żulika co przyszedł łapać ryby. Widok jaki zastałem był taki:



Komentarze

Popularne posty